Zmory
Zmora zwana też marą (stąd powiedzenie "sen - mara, Bóg wiara") - w słowiańskiej mitologii dusza człowieka, który zmarł nagłą śmiercią bez rozgrzeszenia (zwykle mara), ale też złośliwa dusza żyjącej osoby, która - korzystając ze snu właściciela - opuszczała jego ciało i "zażywała rozrywki". Dana osoba mogła nawet nie wiedzieć, że jej sen uwalniał zmorę (por. ang. "nightmare").
Zmorami często bywała siódma córka danego małżeństwa, ale "zmorowatość" dotykać też mogła osoby mające zrośnięte nad oczyma brwi lub różnokolorowe oczy. Istnieją wierzenia (m. in. w centralnej Polsce), że np. zmorą zostaje po śmierci osoba, przy której - na łożu śmierci (wg innych wariantów - w czasie chrztu), ktoś odmawiając Pozdrowienie Anielskie, przejęzyczył się i powiedział: "Zmoraś Mario" zamiast: "Zdrowaś Mario". Zmora jest duchem nadziemskim, zesłanym na utrapienie ludzi. Upiór ten powstaje ze zwłok zmarłego człowieka ożywiony przez złego ducha i natchniony gorącą żądzą krwi.
Podania mazurskie znad Wisły i Narwi przedstawiają zmorę jako widmo wysokie, chude, ale proporcjonalnie zbudowane. Jedynie nogi miała mieć dłuższe niż u normalnych ludzi. Obserwować ją można było tylko przy świetle księżyca, którego światło przechodzi przez ciało zmory jak przez czysty bursztyn, tak że można dojrzeć wszystkie kości. Podania przypisują jej zdolność do otwarcia każdego zamka. Umiała też zmieniać się w rozmaite zwierzęta: kota, kunę, żabę, mysz a także w przedmioty martwe, jak słomka czy igła.
Zmora żywi się krwią. Sadowi się na piersiach śpiącej osoby przyciska piersi kolanami i sprawia uderzenie krwi do głowy. W ten sposób pozbawia powoli tchu swoją ofiarę. Spija krew wypływającą nosem lub też nacina zębami żyłkę na skroni lub szyi i wysysa. Nasyciwszy się, jej ciało przybiera barwę czerwieni.
Syta zmora udaje się do stajni, gdzie wybiera konia, dosiada go na oklep i udaje się w szaleńczy galop dbając by zawsze być oświetloną promieniami księżyca. Długimi nogami opasuje rumaka, steruje nim bijąc go w kark i po nozdrzach. Kiedy koń osłabnie, zawraca i zostawia wystraszone zwierzę na jego miejscu, w stajni.
Człowiek dręczony przez zmorę jęczy i rzuca się na łóżku. Jeśli zatem Słowianin budził się rankiem z uczuciem, że coś go całą noc gniotło w piersiach, często obwiniał za to właśnie zmorę. Mit ten ma zapewne swoje źródło w zjawisku paraliżu sennego. M. in. w centralnej Polsce, wierzy się do tej pory, że gdy zmora dusi człowieka w nocy, a ten obudzi się nagle to zmora (aby się skryć) błyskawicznie zamienia się właśnie w drobny przedmiot (źdźbło, paproch, piórko, włos itp.), który osoba nawiedzona może odnaleźć na swej piersi lub obok.
By pomóc śpiącemu, którego dręczy zmora, należy zbliżyć się z butelką w prawej ręce a lewą ręką zagarnąć od głowy śpiącego ku stopom, następnie zakryć ręką i zakorkować naczynie. Tak zamknięta zmora przyjmowała postać słomki, drobnego przedmiotu lub owada. Butelkę z pochwyconą zmorą należało utopić lub wrzucić w ogień. W wodzie długo słychać kwilenie podobne do kwilenia małego dziecka, w ogniu, gdy pęknie szkło słychać pisk oparzonej zmory, która wraz z dymem jako czarna pręga uchodzi kominem.
Skuteczną metodą ochrony przed zmorą była zmiana pozycji snu - należało położyć się w łóżku odwrotnie, z głową w nogach łoża. Dodatkowo można było spać ze skrzyżowanymi nogami. Jeżeli śpiący obudził się będąc męczonym zmory, ta uciekała. Sposobem na zabezpieczenie stajni przed zmorą było przybicie nad drzwiami lub na drzwiach zabitej sroki.
Inna jakobyskuteczna metodą ochrony miało być obrysowanie lóżka świeconą kredą należało uważać aby jej nie zatrzeć gdyż przez powstałą przerwę zmora mogłaby się dostać do śpiącego.